|
|
|
|
Marysia |
Wysłany: Pią 18:22, 23 Mar 2007 Temat postu: |
|
Dzięki. I wzajemnie. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
beatka |
Wysłany: Pią 18:01, 23 Mar 2007 Temat postu: |
|
Nie ma sprawy Marysiu buziaczki i niech Pan Cie błogosławi |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Marysia |
Wysłany: Pią 17:55, 23 Mar 2007 Temat postu: |
|
Dzięki Beatko. Kiedyś tak robiłam. Teraz troche tego zaniedbałam, ale może skorzystam z Twojej rady. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
beatka |
Wysłany: Czw 23:13, 22 Mar 2007 Temat postu: |
|
No dość trudny temat hm..... to rzeczywiście często zdarza się, że idziemy do spowiedzi z pragnieniem bycia zrozumianym, zaakceptowanym i przyjętym jako grzesznik. A tu często zostajemy niemiło zdziwieni. Ja, także doświadczyłam tego nie raz i nie dwa. Jednak nie poddałam się tak łatwo;) Myślę, że takie podejście przyszło z czasem i przede wszystkim było łaską. Marysiu zacytowłaś siostrę Faustynę, a mi przypomniał się jeden z fragmentów jej Dzienniczka, wybacz że nie zacytuję dosłownie. Chodzi w tym fragmencie mianowicie o to, że za osobą spowiednika ,,ukrywa się,, sam Chrystus. Mi to zawsze pomaga w ,,dojściu,, do konfesjonału i wyznaniu swoich grzechów. Oprócz tego staram się pomodlić za spowiednika, który jest w konfesjonale, i także często mam wewnętrzne opory, ale... przezwyciężam samą siebie i idę - bo warto - bo warto znów rzucić się w ramiona miłującego Boga Ojca. I jeszcze jedna osobista i sprawdzona doświadczeniem rada: poproś swojego Anioła Stróża o to, aby pomodlił się za Ciebie i spowiednika. Serio!!! spowiedź jest łatwiejsza i strach mija, ale co też może Cie zaskoczy, to fakt, że spowiednik - mimo iż nie zna twej osoby - zacznie mowić rzeczy, znane tylko Tobie;) |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Agnieszka |
Wysłany: Czw 15:14, 22 Mar 2007 Temat postu: |
|
A swoją drogą.... My tak duzo oczekujemy od kapłanów .... - a przecież to tylko zwykły człowiek , któremu Jezus dał władzę działania w Jego imieniu.
Uderzmy się w piersi i przyznajmy sami przed sobą - czy JA modlę sie za kapłanów? Czy w jakikolwiek spoób pomagam im dźwigać ciężar odpowiedzialności posługi kapłańskiej - choćby właśnie w konfesjonale ? ZACZNIJMY OD SIEBIE i raz dziennie w intencji kapłanów odmówmy choć Zdrowaś Mario.... POMÓŻMY IM!
Poza tym - zawsze prośmy Ducha św. o łaskę dobrej spowiedzi , o ty by to Jego mocą kapłan był prawdziwie Jego narzędziem , żeby cierpliwie słuchał , żeby potrafił mnie zrozumieć , żeby umiał mi pomóc .... a dla mnie - żebym potrafiła powiedzieć i jasno nazwać to co mnie boli, żeby zwykły ludzki strach i lęk nie miały do mnie dostepu i żeby moje serce było całkowicie otwarte przed kapłanem(Jezusem) na jego pouczenia i działanie łaski.
Zacznijmy modlić się i prosić o dobrą spowiedź , a Jezus jest hojny i da nam więcej niż będziemy prosić..... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Marysia |
Wysłany: Czw 10:37, 22 Mar 2007 Temat postu: |
|
Dzieki Gosiu. Lepiej bym tego nie ujeła. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Gosia |
Wysłany: Śro 22:46, 21 Mar 2007 Temat postu: |
|
Moim zdaniem, to co napisała Marysia ma sens, ponieważ na własnej skórze tego doświadczyłam. I mogę powiedzieć, że tak do końca to byłam zadowolona tylko z jednej spowiedzi w ciągu mojego krótko-długiego życia. Poza tą spowiedzią to nie trafiłam na spowiednika, który zagłębiał się we wnętrze penitenta, spróbował go zrozumieć, wspomóc. Wszystko było tak "na sucho". |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
otucha |
Wysłany: Śro 12:21, 21 Mar 2007 Temat postu: |
|
Marysia napisał: |
To jest głupie. Uważam ze to jest zaniedbanie swojego obowiązku przez księdza. A gdyby tak przyszła osoba z poważnym problemem którry cięzko jest jej powiedzieć i poprostu zaczeła od lekkiech grzechów zeby potem powiedzieć to co najgorsze i ksiądz by jej przerwał w połowie? Jak wtedy sie czuć. Przychodzisz po pomoc a tu jesteś zignorowana i zbyta bo księdzu sie gdzieś spieszy albo poprostu mu sie nie chce siedzieć w konfesjonale. To jest straszne i okrutne. |
Wybacz Marysiu, ale to "nieco" odbiega od tego co pisała św. Faustyna w swoim Dzienniczku. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Marysia |
Wysłany: Śro 0:48, 21 Mar 2007 Temat postu: |
|
Ja nie mam w zamiarze oczerniać kapłanów czy inne osoby, tylko pokazać odczucia nietylko moje ale wielu innych osób nietylko współczesnych ale także wielu wielkich świętych, i nie powiesz mi że oni byli niedojrzali bo w swojej wierze kierowali się uczuciami. Zresztą człowiek powstał z uczucia Boskiej Miłości i nią powinien się kierować we wszystkim co robi, co mówi. A tak w ogóle to z miłości będziemy sądzeni, a nie powiesz mi ze to są m.in. emocje. tak więc żeby nie być gołosłowną to też posłuże się posłuże cytatem(troche długim). Jest to fragment z Izeszytu św. s. Faustyny Kowalskiej(rozdział 112) (warto przeczytać dalej):
"Parę słów o spowiedzi i spowiednikach. Tylko to wspomnę, com doświdczyła i przeżyła we własnej duszy. Trzy rzeczy są, gdzie dusza nie odnosi pożytku w spowiedzi w tych wyjątkowych chwilach.
Pierwsze-że spowiednik mało zna drogi nadzwyczajne i okazuje zdziwienie, jeżeli dusza odsłoni mu te wielkie tajemniece, jakich Bóg dokonywa w duszy. To zdziwienie jego już duszę subtelną zatrważa i ona spostrzega, że spowiednik się waha wypowiedzieć swoje zdanie, a dusza, jeżeli to spostrzeże, nie uspokoi jej, ale jeszcze więcej ma wątpliwości po spowiedzi a niżeli przed spowiedzią, bo ona wyczuje, że spowiednik uspokaja ją, a sam nie ma pewności. Albo-co mi się zdarzyło-że spowiednik nie mogąc przeniknąć niektórych tajemnic duszy-odmawia jej spowiedzi, okazuje jakąś bojaźń przed zbliżeniem się takiej duszy do kratki. Jakże może dusza w takim stanie czerpać uspokojenie w konfesjonale, gdyż ona jest subtelniejsza na każde słowo kapłana. Moim zdaniemw takich chwilach szczególnych nawiedzin Bożych w duszy, jeżeli jej nie rozumie, powinien duszy wskazać jakiegoś doświadczonego i światłego spowiednika albo samemu zaczerpnąć światła, aby duszy dać to, co ona potrzebuje, a nie wprost odmówić jej spowiedzi, bo w ten sposób naraża ją na wielkie niebezpieczeństwo i może niejedna dusza opuścić drogę, na której ją Bóg szczególniej chciał mieć. Jest to rzecz wielkiej wagi, bo sama tego doświadczyłam, że już zaczęłam się chwiać, pomimo tych szczególnych darów Bożych; chociaż mnie Bóg sam uspokajał, jednak zawsze pragnęłam mieć pieczęć Kościoła.
Druga rzecz-to, że spowiednik nie pozwoli się szczerze wypowiedzieć, okzuje ziecierpliwienie. Dusza w ten czas milknie i nie mówi wszystkiego, a tym samym nie odnosi pożytku, kiedy się zdarzy, że spowiednik zaczyna doświadczać duszę, a nie znając jej-dlatego zamiast pomóc duszy, to szkodzi jej. A to dlatego, że ona wie, że spowiednik nie zna jej, bo nie pozwolił całkowicie odsłonić się jej, jak co do łask, tak i co do nędzy. A więc próba nie jest stosowna. Miałam niektóre próby, z których się smiałam. Lepiej tę rzecz wyrażę słowami, że spowiednik to lekarz duszy, więc-jak lekarz, nie znając choroby, może dać stosowne lekarstwo?-Nigdy. Bo albo nie będzie wywierać żadnego skutku pożądanego, albo da za silne, gdzie powiększy chorobę, a czasami -co nie daj Boże-może nastąpić śmierć, ponieważ za silne. Mówię to z doświadczenia, że w pewnych wypadkach wprost sam Pan mnie powstrzymywał.
Trzecia rzecz-to że się zdarza, że spowiednik nieraz lekceważy drobne rzeczy. Nic nie ma w życiu duchowym drobnego. Czasami rzecz drobna na pozór-odkryje rzecz wielkiej wagi, a dla spowiednika jest snopem światła wpoznaniu duszy. Wiele odcieni duchowych kryje się w rzeczach drobnych.
Nigdy nie stanie gmach wspaniały, jeżeli odrzucimy drobne cegiełki. Bóg od niektórej duszy żąda wielkiej czystości, więc zsyła jej głębsze poznanie nędzy. Oświecona światłem z wysoka, lepiej poznaje, co się Bogu podoba, a co nie. Grzech jest według poznania i światła duszy, to samo i nie doskonałości, chociaż ona wie, że co do sakramentu ściśle należy, to jest grzech-ale te drobne rzeczy mają wielką doniosłość w dążeniu do świętości i nie może spowiednik tego lekceważyć. Cierpliwość i łagodność spowiednika otwiera drogę do najgłębszych tajni duszy.. Dusza niejako bezwiednie odsłania swą przepastną głębię i czuje się silniejsza i odporniejsza, tutaj mężniej walczy, więcej się stara, ponieważ wie, że musi z tego zdać sprawę.
Jeszcze jedno wspomnę, co do spowiednika. On musi nieraz doświadczyć, musi próbować, musi ćwiczyć, musi poznać, czy ma doczynienia ze słomą, czy z żelazem, czy z czystym złotem. Każda z tych trzech dusz potrzebuje odrębnego ćwiczenia. Musi, i to koniecznie, spowiednik wyrobić sobie o każdej sąd jasny, aby wiedział, co ona może udźwignąć w pewnych chwilach, okolicznościach i wypadkach. co do mnie, to później, po wielu doświadczeniach, kiedy poznałam, że nie jestem zrozumiana, to nie odsłaniałam swej duszy i nie mąciłam sobie spokoju. Ale to miało miejsce dopiero wtenczas-kiedy, czyli od czasu-kiedy już te wszystkie łaski były pod sądem mądrego i wykształconego, i doświadczonego spowiednika." |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
petros |
Wysłany: Wto 22:57, 20 Mar 2007 Temat postu: Marysiu!! |
|
Marysia napisał: |
... nie czujesz tej radości i wolności, którą powinno sie czuć... |
Kochana Marysiu! Dzielna niewiasto!
Oto doszłaś do etapu, który jest dla Ciebie szansą wzrostu, dojrzałości. Dojrzałość to stan, w którym jesteś niezależna od uczuć. Na tym polega dojrzałość.
Jeszcze raz zachęcam do przestudiowania tego rozdziału z książki. Zrozum, że to nie muszą być tylko jakieś trudności, ale etap na drodze wiary. Podejmij wyzwanie - zmierz się z tym problemem. To normalne, że człowiek doświadcza pustki, a potem mogą się pojawić negatywne uczucia. To znak, że nasza więź jest budowana na czysto ludzkiej miłości, nie na miłości Bożej, która jest zupełnie inna, niezależna od uczuć. Kryzys więzi naturalnych to wołanie Boga o nas. Jesteśmy wezwani do tego by to Chrystus kochał w nas. Ta miłość odnosi sie do woli nie do uczuć. Reszta w książce...
Na zachętę jeszcze jeden mały cytat z w/w książki. Zachęcam do wnikliwego zgłębienia całości. Jeżeli to Ciebie dotyczy potraktuj to jak następny krok. Jeżeli go nie zrobisz - nie ruszysz z miejsca.
Cytat: |
Z punktu widzenia wiary można powiedzieć, że to dobrze, jeżeli w naszym życiu pojawiają się tego rodzaju kryzysy. Dobrze, że nagle ktoś staje się nam mniej miły, mniej lubiany, ponieważ z tym może wiązać się niezwykła szansa. Wezwanie Chrystusa, aby realizować Ewangelię, staje się właśnie wtedy szczególnie aktualne. Tak jest również w relacji z Bogiem, w trakcie oczyszczeń, nieraz gwałtownych, kiedy to nie czujesz więzi z Bogiem, kiedy wydaje ci się, że Go w ogóle nie kochasz, kiedy cię naprawdę wprost coś odrzuca od Niego, a ty jednak starasz się być Mu wierny. Jakże cenna jest spowiedź wtedy, kiedy nie masz chęci pójść do niej, jak cenna jest Eucharystia, kiedy cię do niej nic nie ciągnie, a ty jednak idziesz, ponieważ wiesz, że On - kochający cię Chrystus - jest tam i czeka na ciebie. Ileż wtedy więcej wkładasz w to swojego wysiłku, twój dar wzrasta na miarę braku więzi naturalnych. Jak to dobrze, że pojawiają się między nami kryzysy... |
A'propos różnych domysłów to coś opowiem...
Byłem w Twoim wieku Marysiu. Spotkanie modlitewne.
Wszyscy się modlą, uwielbiają Pana, a jeden brat siedzi.
Myślę sobie : oczywiście widzę, że modli się... ale siedzi!!! Jak on może siedzieć, jak wszyscy stoją. Widać od razu, że jest 'letni', nie taki gorliwy jak pozostali, a przecież to ten, który się za mnie modlił o przyjęcie Jezusa jako Pana, to on dzielił się Słowem Bożym, prowadził modlitwy. A teraz podczas uwielbienia sobie siedzi. Nisko upadł ... Może zgrzeszył... Odszedł od Pana - na pewno, to widać. A to przecież animator! Nigdy tak nie zrobię jak on! Miałem ochotę do niego podejść i mu cos powiedzieć, ale jakoś tego nie zrobiłem.
Pod koniec ów brat zabrał głos. Powiedział : "Pomódlcie się za mnie. Bardzo mnie boli kręgosłup i nie mogę stać. To chyb coś z dyskiem, ostatnio sporo dźwigałem".
Wierzcie lub nie - myślałem, że się pod podłogę zapadnę. Wtedy zobaczyłem jaki jestem okrutny i pyszny. To lekcja na całe życie, aby się nie domyślać, nie osądzać, nie tworzyć swoich wersji wydarzeń. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
otucha |
Wysłany: Wto 20:47, 20 Mar 2007 Temat postu: |
|
Marysia napisał: |
Ale ciężko jest twierdzić, że to sam Bóg odpuszcza nasze winy pod postacią kapłana, jak wychodzisz po spowiedzi i nie czujesz tej radości i wolności, którą powinno sie czuć. |
Fajnie kiedyś znany ksiądz (ks. Orzechowski) powiedział, że Pan Bóg nie jest wędzonką aby Go czuć.
Tak samo jest ze wszystkim co tyczy się wiary, czy jest to sakrament, czy charyzmat...Wiara to nie są uczucia.
Jeśli z serca oddajemy Bogu nasze grzechy, żałujemy za nie, chcemy się poprawić to Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuszcza je nam, i to jest powód do radości i wielbienia Boga za wolność, którą wtedy otzymujemy, przez to, że Jezus oddał swoje życie za nasze grzechy.
To dokonuje się przez WIARĘ, nie przez uczucia.
Nie ma znaczenia jaki jest kapłan po drugiej stronie konfesjonału. Nie to jest wyznacznikiem dobrej spowiedzi, ale to czy Twoje i moje serce prawdziwie nawróciło się do Boga, który jest miłością. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
olciasz |
Wysłany: Wto 18:41, 20 Mar 2007 Temat postu: |
|
zgadzam sie,pamietam jak na rekolkach kiedys czekałam na spowiedź a Marysia przechodzila kolo mnie i rzucila tekst "ha!ja już byłam i teraz jestem lekka jak piórko!" -cos w tym jest... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Marysia |
Wysłany: Wto 17:06, 20 Mar 2007 Temat postu: |
|
Tak masz racje. Może i też troche przesadziłam. Ale ciężko jest twierdzić, że to sam Bóg odpuszcza nasze winy pod postacią kapłana, jak wychodzisz po spowiedzi i nie czujesz tej radości i wolności, którą powinno sie czuć. Może nie musi być tak zawsze ale nie powiesz mi ze nie potrzebujesz tego. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
otucha |
Wysłany: Pon 20:36, 19 Mar 2007 Temat postu: |
|
Marysia napisał: |
To jest głupie. Uważam ze to jest zaniedbanie swojego obowiązku przez księdza. A gdyby tak przyszła osoba z poważnym problemem którry cięzko jest jej powiedzieć i poprostu zaczeła od lekkiech grzechów zeby potem powiedzieć to co najgorsze i ksiądz by jej przerwał w połowie? Jak wtedy sie czuć. Przychodzisz po pomoc a tu jesteś zignorowana i zbyta bo księdzu sie gdzieś spieszy albo poprostu mu sie nie chce siedzieć w konfesjonale. To jest straszne i okrutne. |
Marysiu uważam, że przesadziłaś z tym osądzaniem księży.
Podczas sakramentu pojednania w osobie kapłana przychodzi odpuszczać nam nasze grzechy sam Bóg.
Skoro Pan wybrał sobie narzędzie jakim jest dany kapłan, nie powinniśmy źle o nim mówić.
A tak na marginesie, czy ktoś z nas jest taki idealny, zawsze słuchający drugiego człowieka, zawsze poświęcający czas bliźniemu, nigdy nie zaniedbujący swoich obowiązków, ...
Ja z przykrością stwierdzam, że nie jestem taka idealna, dlatego też jestem daleka od osądzania innych, kimkolwiek są. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
olciasz |
Wysłany: Pon 20:25, 19 Mar 2007 Temat postu: |
|
jestem za! |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
| |
|
|
|