Marysia
Młodszy junior
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Jelenia Góra
|
Wysłany: Sob 18:23, 10 Lut 2007 Temat postu: Zaufać Bogu |
|
|
Nie umiem pisać świadectw. I czasem pisze nie gramatycznie bez jakiegoś sensu i logiki, ale mam nadzieje, że się połapiecie w tym co napiszę. Ostrzegam, że to bardzo długie.
Najpierw określę kim jestem. Pewnie część z Was już mnie zna z rekolekcji w Bożkowie lub z dnia jedności, który odbył się we wrześniu w Strzegomiu. Grałam wtedy w diakoni muzycznej na altówce. Po co ten wstęp? Cała sprawa rozchodzi sie właśnie o tą altówkę i mój słuch. Kocham ten instrument. A jeszcze bardziej kocham wielbić na nim Boga.
Niespełna dwa miesiące temu, zachorowałam na zapalenie ucha wewnętrznego i całkowicie ogłuchłam. Miałam mieć wtedy ważne egzaminy w szkole muzycznej, które musieli przesunąć ze względu na mnie. Byłam załamana, zwłaszcza że w tym czasie trwało w mojej parafii Seminarium Odnowy w Duchu Świętym i chciałam na nie uczęszczać mimo iż przeżywałam w tym czasie "pustynię duchową", a akurat wtedy miało być zawierzenie swojego życia Bogu i wylanie Ducha Świętego, a ja miałam siedzieć w domu. Mama powiedziała, że moge w nim uczestniczyć, ale co z niego gdy ja nic kompletnie nie słyszałam a miałam służyć w diakoni muzycznej. Ani lekarstwa ani żadne kwarantanny mi nie pomagały. W końcu mama powiedziała, że tak nie może być i że jutro idziemy prywatnie ale do innego lekarza sprawdzić co się dzieje z tymi uszami. W ten sam dzień koleżanka przysłała mi pewne opowiadanie, które jak sądzę wielu z Was zna. Oto one:
Jest to historia o alpiniście, który chciał zdobyć najwyższy szczyt świata. Przygotowywał się do tej wyprawy przez kilka lat, a dla większej sławy postanowił wspiąć się samotnie...
Nastał zmierzch, ale on zamiast rozbić obóz na noc, kontynuował wspinaczkę. W końcu zrobiło się zupełnie ciemno i nie widział już niczego dalej niż na wyciągnięcie ręki. Noc w wysokich partiach gór nie należy do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych. Wszystko było czarne.
Gdy tak się wspinał, zaledwie kilka metrów od szczytu, pośliznął się i zaczął spadać z wielką szybkością. Był już pewien nadchodzącej smierci, gdy nagle poczuł mocne szarpnięcie w górę, a lina zacisnęła się na jego talii.... Życie alpinisty uratowała lina.
Martwą ciszę przerwał głos człowieka:
-Pomóż mi Boże!!!
Nagle, zza chmur odezwał się głos Boga:
-Czego chcesz ode mnie?
-Ocal mnie Boże!!!
-Czy naprawdę wierzysz w to, że mogę cię ocalić?
-Oczywiście, wierzę!!!
-Więc odetnij linę na której wisisz...
Nastał moment ciszy. Mężczyzna zaskoczony tym, co usłyszał, zwątpił. Kurczowo uchwycił się liny, zamknął oczy i wisiał dalej.
Ekipa ratunkowa znalazła go następnego dnia. Martwe i zamarznięte ciało wisiało na linie zaledwie 3m od ziemi...
A Ty? Jak mocno trzymasz się swojej liny? Odciołbyś ją?
Przez resztę dnia chodziłam właśnie z tą myślą. Jak bym ja sie zachowała w tej sytuacji. Na drugi dzień poszłam z mamą do lekarza. Pani doktor powiedziała, że jeszcze w życiu nie spotkała się z takim przypadkiem jak ja. Powiedziała, że mam słuch ponadabsolutny a to oznacza, że słysze to czego ucho ludzkie nie powinno już słyszeć i to powoduje że uszkadza mi się słuch oraz że w tej chwili mam już 30%ubytek słuchu, nieodwracalny. Jedynym sposobem abym zachowała słuch jest zaprzestanie gry na altówce. Dla mnie ta diagnoza była nie do przyjęcia. Wiązałam z tym przyszłość i to był cel mojego życia. To było moje zdobywanie szczytu.
Wróciłam do domu załamana. Nic mi się nie chciało. Ale pomyślałam sobie, że może jednak pójde na to spotkanie modlitewne i zawierze moją głuchote Bogu. Poszłam. siadłam w ławce i zaczęłam kłócić się z Bogiem. Mówiłam "Nierozumiem Cię! Najpierw powołaujesz mnie do tego abym szła i głosiła Twoją Chwałe! A teraz zabierasz mi słuch! Czy Ty wogóle Jesteś Normalny! Jak Ty się zachowujesz! Zabierasz mi moje życie a właściwe to jego sens!" Dopiero później dotarło do mnie że wszystko mam od Niego. I wtedy też uświdomiłam sobie, że jestem tym alpinistą, który ma do wyboru zamarznąć na linie lub uciąć ją. Moją pyszną liną było grać dalej i tracic słuch lub zaprzestać. Stanęłam przed Panem i uciełam line. Słuch wrócił. Mało tego. Kiedy poszłam na kontrole do tej samej p. doktor, była w szoku. Zniknęło to 30% uszkodzenie słuchu.
Jak ciężko jednak było mi zaufać Bogu. Jednak on dał mi tę Wielką Łaskę. Słyszę, wielbię Boga i prosze abym zawsze umiała mu ufać. CHWAŁA PANU!!!!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|